niedziela, 26 kwietnia 2015

Przepraszam!

Przepraszam Was! Rozdział pojawi się nieco później, ponieważ pisze pracę do konkursu prozatorskiego i zajmuje mi ona trochę czasu. :) Nie określam daty następnego posta, bo wiem że nie będę mogła dotrzymać obietnicy. :P No cóż.. Pozdrawiam Was i  żegam! :S

/ Raven 

środa, 22 kwietnia 2015

2.3 Wspomnienia?

 - To było wyczerpujące... -powiedział białowłosy chłopak przeciągając się
- A o czym myślałeś? To była większa misja niż przedtem. Wyłącznie dlatego ci pomagałam.
- Użyłem tylko parę razy mojego Żywiołu.
- To trzeba było używać go więcej, może byś się tak nie zmęczył. Ja jestem w pełni sił.
- Chciałem trochę popracować bez Żywiołu. - nie była to prawda. Wiatr powiedział wczoraj Mike`owi, żeby nie używał go za długo, bo poprzez to połączenie traci dużo sił i nie jest już tak użyteczny. Napomknął też, że jest tak tylko przy pierwszym połączeniu.
- Wracamy? - spytała się Kira
- Pewnie.
Po chwili oboje- chłopak i dziewczyna zniknęli. Chłopak w lekkim wirku wiatru, a dziewczyna w klasycznej niebieskiej chmurce.
***
- Musimy coś z nimi zrobić.
- Ale co? Ich sie nie da zatrzymać. Znikają zaraz po zakończeniu akcji.
- Może jest jakiś sposób.
Nieopodal rzeki, nad którą dwa lata temu wydarzyło się pewne nieszczęście stał dom. A znajdowało się w nim pięcioro osób, które prowadziły ożywioną dyskusję o minionych wydarzeniach i przyszłych planach ich przeciwników.
Do pokoju weszła właśnie Szamanka. Eliot, Jack, Rose i Tarantina zwrócili swe spojrzenia na szarooką. Być może coś wymyśliła?
- Wybrałam się ostatnio na pewną wyprawę. Pamiętacie? Wróciłam z niej nic wam nie mówiąc, ani nie przekazując. Ne chciałam wam dawać złudnej nadziei. Przyniosłam księgi, które wydawały się być pomocne. Przeczytałam je wszystkie, jednak nic nie znalazłam. Teraz przekazuję je wam- może uda się coś wymyślić wspólnie.
Mówiąc to rzuciła osiem opasłych, tomiszczy na stół i oddaliła się, aby czwórka młodych Strażników mogła przetrawić jej słowa.
- Czyli co? Mamy szukać w starych, zatłuszczonych księgach czegoś, co nam pomoże?- pierwszy odezwał się Eliot
- Na to wygląda.
- Na każdego przypadają dwie księgi. Jak się sprężymy powinniśmy wykonać to zadanie w dwa dni.- podzielił obowiązki Jack
- A co z obserwacją misji? Przecież trzeba ich nadzorować. - Rose zwróciła uwagę na ten jeden, istotny szczególik. Musieli prowadzić systematyczny kalendarz, w którym zaznaczali kolejne misje Mike`a. Dzięki temu mogli przewidzieć gdzie udadzą się następny razem. Próbowali go zatrzymać i to nie raz, lecz był za szybki. Tylko jeden, jedyny raz Szamance udało się nawiązać z nim pewien kontakt. Nikt nie wiedział, co się wtedy stało.

{Retrospekcja} 

- Szybko! Idźcie sprawdzić co się stało! - Szamanka wydała proste polecenie czwórce Strażników.
- A co z tobą?!
- Poradzę sobie. Idźcie już!
Oddalili się od niej. Jednak czuli, że nie mówi im wszystkiego.
Właśnie byli na misji mającej na celu zatrzymanie Mike`a. Zostali z Szamanką rozdzieleni. Ona gdzieś pobiegła. Nie wiedzieli gdzie.

Szamanka

Biegłam. Nie mogłam im powiedzieć, że tam jest Mike. Wszystko potoczyłoby się źle. Muszę to zrobić sama. Tylko mnie posłucha.
Wyskoczyłam na polaną skąpaną w blasku ognia. Patrzyłam wprost na niego. Wydawał mi się wtedy jakby nieobecny. Straszny. Otrząsnęłam się i zaczęłam mówić.
Narrator - Mike. Wiesz, że wszyscy cię kochamy. Wróć do nas. Co ci przyjdzie z zabijania ludzi? Dlaczego to robisz? Wiedz jednak, że zawsze możesz do nas wrócić.
On słuchał jej w ciszy jakby rozważając słowa, zastanawiając się nad ich sensem.
- Mam do was wrócić? Żałosne. Nikt z was mnie nie rozumie. Jestem inny niż wy wszyscy. Tylko ja doznałem prawdziwego bólu. Co na to odpowiesz, Szamanko? - wysyczał.
W jego głowie krążyło wiele myśli. Przede wszystkim obwiniał się, że  powiedział do niej takie coś. Przecież to ona pomogła mu, gdy uciekł ze Srebrnej Zatoki. Była wtedy dla niego zbawieniem. Ona go wszystkiego nauczyła. Jak mógł tak postąpić? A jednak musiał. Nie chciał, żeby czuła ten ból, co on. Nie chciał zaszczepić w niej nienawiści do świata. Zrobił to, co konieczne.
- Jak możesz?! Byliśmy dla ciebie rodziną! Wszystkim! Pomagaliśmy ci! A ty...
- Ja nie mam rodziny. Skończyłem z wami.
"Skończyłem z wami." To zdanie jeszcze przez długi czas odbijało się echem w umyśle Szamanki. Widziała jak Mike odchodzi. Widziała jak znika w powiewie wiatru. Widziała płonący las. Mimo tego nie potrafiła zareagować. 


dom Szmanki i Żywiołów


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejo! To ja Raven. :P I to notka ode mnie. Cieszę się, że tak dużo Osób wchodzi na bloga. Chciałabym, żeby te Osoby zaczęły komentować. :) Wtedy byłoby mi bardzo miło. No nic. ;) Mam nadzieję, że się spodobała, ale następna pojawi się jak pod obecna nocią znajdzie sie choć jeden kometarz! Ps. Zmieniłam ustawienia- teraz anonimy bez konta google też mogą komentować. 





czwartek, 16 kwietnia 2015

2.2 Czy zło mnie ogarnie?

Nowy rozdział? :D Tak!!! "...."- takim sposobem będę oznaczała myśli bohaterów. Różnymi kolorami posłużę się, gdy będzie trzeba porozmawiać z Żywiołami! :D 
Tak mniej więcej wygląda teraz Mike. No mozę bez tym czerownych oczu ;)


 To tyle. Teraz pozdrawiam i zapraszam na notkę! :)
/Raven

-----------------------------------------------------------------------------------

Białowłosy chłopak siedział na dachu wieżowca. Obok niego ustawiony był karabin snajperski przystosowany do strzelania na duże odległości. Czytał on gazetę. Tytuł artykułu głosił: "Zamach na premiera". Czytanie o samym sobie sprawia pewną przyjemność, ale niestety nie udało mu się wykonać misji. Premier przeżył i wychodzi dziś wieczorem ze szpitala. Zabicie premiera to nie bułka z masłem, dodając fakt, iż teraz jego obrona była podwojona, a wóz którym miał jechać był opancerzony. Musiał idealnie wyczuć moment i wtedy wystrzelić.
Bardzo się zmienił w ciągu tych dwóch lat. Długie białe włosy opadały na czoło. Nie stanowiły przeszkody przy ukrywaniu się. Dziewiętnastolatek ubrany był w czarne spodnie, buty i koszulkę, a na to miał zarzucony czarny płaszcz z kapturem nałożonym na głowę. Zwykle podczas akcji na krótkie dystanse zakładał maskę, aby nikt go nie mógł rozpoznać.
Usłyszał cykanie fleszy. Tak... Wyostrzona percepcja była czasem wielce przydatna. Położył się na ziemi i wycelował. Idealnie. Prosto w czoło, aby przestrzelić mózg. Najszybszy i najbezboleśniejszy sposób na zabicie kogoś.
Strzelił. Krew i mózg rozbryzgł się na wszystkie strony, a zaskoczeni ochroniarze nawet nie wiedzieli jak zareagować. Rozglądali się na wszystkie strony szukając winowajcy. Paparazzi cofali się powoli robiąc zdjęcia. Już widział te nagłówki na pierwszych stronach jutrzejszych gazet. Uśmiechnął się pod nosem. Nikt go nie mógł namierzyć. Jak bardzo się wtedy mylił.
W cieniu za budynkiem restauracji stał czerwono włosy chłopak przyglądający się całemu zdarzeniu. Nie wierzył własnym oczom, choć wiele razy widział takie akcje w wykonaniu starszego brata jego przyjaciółki. Niepostrzeżenie zniknął w czerwonym ogniu.
Strzelający właśnie odebrał telepatyczną wiadomość od Kiry.
" Jak misja?"
"Zakończona sukcesem."
Było to wypowiedziane przez Mike`a zdanie bez cienia uczuć. nie zdobył się na nie od czasu pamiętnego spotkania z Szamanką...
"To dobrze. Wracaj do bazy. Kolacja czeka."
Zebrał sprzęt, po czym zniknął w wirze wiatru nie pozostawiając po sobie ani jednego śladu.
***
Biało włosy pojawił się w ciemnym pokoju hotelowym. Bez słowa wziął tacę z jedzeniem przygotowanym przez blondynkę siedzącą na kanapie, po czym udał się do swojego pokoju. Usłyszał tylko:
- Nie zapomnij, że jutro też masz misję. Musisz wstać wcześnie.
Zatrzasnął drzwi i usiadł na łóżku. Ukrył twarz w dłoniach. Rozpłakał się. Co on w ogóle robi? Czemu? Te myśli uderzyły w niego ze zdwojoną siłą krusząc jego pewność siebie na kawałki. Po co zabijał ludzi? Wiele argumentów przemawiało za tym: ludzie są źli i prowadzą do upadku, zniszczą tę piękną ziemię, doprowadzą do upadku wszystkie zwierzęta. Nic nie zostanie na ziemi po ich rządach. On musiał temu zapobiec. Ale jego przyjaciele go nie rozumieli. Wszyscy: Rose, Jack, Eliot, Szamanka, ani nawet Tarantina. Choć była jeszcze nadzieja, że ona się do niego przyłączy. Utrzymywał się przy tym przez dwa lata. Na jednej ze swoich misji zauważył ją. Śledziła go. Przed zniknięciem widział w jej oczach zmartwienie i smutek. Ale to tylko była przykrywka. Pod spodem, pod grubą warstwą kamuflażu skryte było zrozumienie. Ona go rozumiała, choć jeszcze w to nie wierzyła. To podtrzymywało go przy życiu.
Była jeszcze Kira. Choć trochę szalona i sadystyczna nadawała się na dobrą przyjaciółkę. Lubił z nią rozmawiać. Uwielbiał ich wieczorne pogawędki przy kominku. Gdy planowali kolejne misje, gdy razem rzucali się w wir walki... Te niezapomniane wspomnienia...
"Będę taki jak wcześniej! Nie poddam się! Żadna Szamanka nie będzie mną rządzić!" - pomyślał 


- No i dobrze Młody tak trzymaj! Trzeba zmieniać swój sposób myślenia w zależności od nastroju!
- Co?! Kim jesteś?! Gdzie się ukryłeś?!
- Zluzuj Młody.  Zaraz ci wszystko wytłumaczę. Jestem Żywiołem Wiatru. Po raz pierwszy pojawił się ktoś tak silny, aby porozmawiać ze swoim Żywiołem. Nawet Strażnikom Ognia się to nie udawało.
- Czyli tylko mnie jak dotąd się to udało? - Mike szybko przystosowywał się do sytuacji
- Tak. My Żywioły możemy się ze sobą porozumiewać bez względu na odległość. Jeśli ktoś z mocą równą tobie także odblokuje ten poziom, to będziesz mógł z tym Strażnikiem rozmawiać do woli o każdej porze dnia i nocy. Dość przydatne. Cieszę się, ze ktoś w końcu się na to zdobył. A ty wydajesz się mi całkiem sympatyczny.
- Dzięki. -Mike uśmiechnął się pierwszy raz od wielu dni. Cieszył się, że jest ktoś jeszcze, kto go rozumie i jest jego przyjacielem.
- Będziesz mógł ze mną porozmawiać tylko wtedy, gdy twoje emocje będą opanowane i wyciszone. Nie możesz czuć nic. Zupełnie jak w czasie misji- skupienie. Tylko skupienie i nic więcej. Rozumiemy się?
- Pewnie.
- To cześć!
Mike położył się na łóżku i zakrył się kołdrą. Nawet nie chciało mu się myć. Po co jak i tak jutro też się ubrudzi? Poleżał chwilę, po czym zasnął.




***

Brutalny dźwięk wyrwał go z objęć Morfeusza. Kto śmie go budzić o tak nieludzkiej godzinie?
- Wstawaj! Idziemy na misję!












niedziela, 12 kwietnia 2015

2.1 Porzuceni

Hehe. No to nowa notka ode mnie, czyli Raven! :P Zostawcie swoje opinie w komentarzach. :D Zapraszam do czytania! 

------------------------------------------------------------------------------------

Mike już wiedział, co należy zrobić. Na pewno nie zostałby zaakceptowany przez swoich towarzyszy, a tym bardziej przez społeczeństwo... chociaż! Może jeszcze liczyć na Tarantinę! Ale przez to, co sie stało nad rzeką szanse były nikłe. Musiał to zrobić. Choć to nie było w jego stylu musiał uciec. Biegł. Nie wiedział dokąd. Nic się nie liczyło. Nawet nie wrócił po swoje rzeczy. Bo po co zabierać coś, co wiąże go choć cienką nicią z tamtymi ludźmi? Niepotrzebne wspomnienia zostawiał za sobą. Pragnął stworzyć dla siebie nową rzeczywistość. Rzeczywistość, w której jako Księżycowa Zjawa nie byłby odtrącony.
Przemienił się w dużego, białego wilka. Gnał z zawrotną prędkością. Przepaść. Spadł. Jakie były jego szanse na przeżycie? Minimalne. Ale nie był człowiekiem. Huk. Głośne uderzenie jego ciała o kamienne dno rzeki. Ciemność.

***
Obudził się. Nie wiedział, gdzie jest. Może w niebie? Piekle? A co to za różnica? Już nie miał o kogo walczyć, ani kogo bronić. Przeszłość była nie ważna. Liczyła się teraźniejszość i przyszłość.
- O... Widzę, że już się obudziłeś. - powiedziała dziewczyna, która podeszłą do niego. Miała blond włosy i niebieskie oczy. Uśmiechała się szczerze i niewinnie.
- Kim jesteś?
- Ja? -spytała- Jestem taka jak ty. Też jestem wilkiem, który umie zmieniać się w człowieka. Cieszysz się? W końcu odnalazłeś kogoś takiego jak ty.
Mike drgnął na te słowa. Przecież znał już takich ludzi... Ale ci go porzucili. Co robić? Zostać z nią? Powiedzieć jej o sobie? Czy może raczej uciekać?
Przytaknął. Nie mógł się zebrać na nic więcej. Miał mętlik w głowie.
- Muszę uciekać.
Obróciła się w jego stronę.
- Co? Ktoś cię goni? -spojrzał na nią potwierdzając jej przypuszczenia- W takim razie chodźmy.
Spakowała wszystkie rzeczy do torby, po czym podniosła oniemiałego Mike`a na nogi. Ruszyli. Biegli już może ze trzy godziny w postaci wilków, a chłopak dalej nie mógł zebrać myśli. Jedynym, co go obchodziło była ta dziewczyna.
- Dlaczego mi pomagasz? Kim ty w ogóle jesteś? -odezwał się Mike
Ona popatrzyła na niego zaskoczona. Po trzech godzinach bez słowa ten milczący typ postanowił się w końcu odezwać.
- Jestem Kira. Dlaczego ci pomagam? Hmm... Nie mam określonego celu. A nawet jeślibym go miała, to nie dowiedziałbyś się po chwili od zapoznania się ze mną. Jeszcze mnie nie znasz. Nie wiesz jaka jestem. Nie wiesz, co jestem w stanie zrobić. Jak bardzo zranić ludzi... Gdybyś wiedział, nie odezwałbyś się do mnie ani jednym słowem. Jestem potworem czerpiącym ze świata to, co najlepsze. Nie szanuję ludzi. Ich istnienie tylko zagraża światu. Jestem zdania, ze trzeba ich wytępić, póki jeszcze ma się okazję. Dopóki nie udoskonalą się do najwyższej możliwej formy. Zanim nie przeszli jeszcze cyklu rozwojowego. Pewnie znasz Legendę o Czterech Żywiołach? Otóż ona jest bujdą opowiadaną małym szczeniętom na dobranoc, by wierzyły, że świat jest miły i przytulny. Wilki, w których zapieczętowano Żywioły są bezlitośni i okrutni. Nie znają dobroci. Tylko płacz i ból trzyma ich przy życiu. Strażnicy są skazani na wieczne cierpienie. 

Zakończyła swój monolog, a Mike stał i patrzył na nią z oniemiałym wyrazem twarzy. A więc to prawda. To, co opowiadały zwierzęta. A myślał, ze to tylko żarty. A więc to było to uczucie, które tak wiele razy trzymało go przy życiu. Ból ratował go w wielu sytuacjach. Wiedział, że odstawał od reszty. Nawet pozostali Strażnicy, z którymi się zaprzyjaźnił nie doznali jeszcze takiego bólu, który nie pozwoliłby im umrzeć. Na granicy była Tarantina. Być może dołączy do niego i Kiry? Albo stanie po stronie przysłowiowego "dobra" do czasu, aż zda sobie sprawę z boleści otaczającego ją świata? Musiał czekać.
- Pomogę ci. -powiedział
- Na to czekałam. - rzekła Kira z zabójczym wyrazem twarzy oblizując się- Podbijemy razem świat.
Popatrzyli po sobie z obłędem w oczach. Oboje mieli tylko jedno marzenie- zabić.
 


OGŁOSZENIE PARAFIALNE

Hej, hej! :D Zaczynam znów pisać! Troszkę wczoraj zmieniłam wygląd bloga i poprawiłam to i owo... Niektórzy już pewnie zuważyli. :) Posty z opowiadaniem- nie wiem, kiedy pojawi się pierwszy rozdział, ale na pewno napiszę dłuższy niż wcześniejsze. Co przede wszystkim? Zapraszam do komentowania. To był w głównej mierze powód dla którego przestałam pisać. Nikt nie chciał komentować ani wyznawać swoich opinii o blogu. Mam nadzieję, że teraz się to zmieni. :P Czekam na pierwsze komcie i zapraszam do przeczytania całego opowiadania od początku, bo mam zamiar stworzyć z tego podstawę do następnej "części". Nie wiem jak to określić, ale będzie o Mike`u. Lubę takich sadystów jak on. :P 

/Raven

czwartek, 12 marca 2015

OGŁOSZENIE

Dobra!
Ogłaszam wszem i wobec, że blog jest zawieszany!
A dlaczego?
Nie podoba mi się to już. Nie chodzi o umieszczanie postów i blogowanie... Po prostu TEN blog mi się już nie podoba. Wydaje mi się chaotyczny i niepozbierany. Postacie są często mylone. Nie umiem pozbierać ich do kupy. Jest ich po prost za dużo i parę wątków nie pasuje do siebie.
Także...
Żegnam! Może kiedyś go dokończę...

Prowadzę też drugiego, który nadal funkcjonuje. Wstawiam linka, jakby te pare osób chciałoby zaglądnąć:

http://aniolyidiably.blogspot.com/

środa, 4 marca 2015

XVIII ROZDZIAŁ

 "- Co ty ze mną robisz?
-Uczę cię latać.
-Ale ja nie umiem latać.
-Właśnie teraz lecisz.
- Ja spadam!
-Każdy lot zaczyna się spadaniem."
                          -George R.R. Martin, "Gra o Tron"

Mike siedział nad potokiem. Na kamieniu na, którym znalazła go Rose. Wpatrywał się w błękit wody. Piękny potok. Żywioł. Rose... Czy kiedyś pomyślałby, że ją spotka? Myślał, że stracił ją bezpowrotnie. Błędnie. Zawsze trzeba mieć nadzieję. Nadzieję na lepsze jutro jeśli dziś było gorsze. Mike nie miał tego optymizmu, choć bardzo go pragnął. Jego serce było pogrążone w mroku. Nie widziało cienia światła. Ale, kto wie? Może to nawet dobrze...
                                                          ***
- Hej Mike! O czym rozmyślasz?
Tarantina podbiegła do chłopaka i mocno go przytuliła na powitanie.
- Cześć. - przy Tarantinie Mike zawsze był pogodny- O wszystkim i o niczym...
- Super. Ciekawy temat na rozmowę, co nie?
- Słuchaj... - nagle wstał i popatrzył Tarantinie w oczy- A gdyby tak wszystko miało sie tak nagle skończyć?! A gdyby w ogóle nic się nie zaczęło?! Widziałem coś...
Mike upadł na ziemię. Nagle coś zaczęło sie dziać. Jego włosy zmieniły kolor na czarny tak samo jak tęczówki. Jego wygląd się zmienił. Włosy się wydłużyły.
- Mike!!! Mike!!! Co się dzieje???!!! Hej!!! Halo!!! - głos dziewczyny niósł się echem poprzez las i wkrótce doszedł do wyczulonych na dźwięku uszu Rose.

- Coś słyszałam! To chyba Tarantina krzyczała! Gdzie ona jest?!
- Poszła chyba za Mike`m nad potok zawołać go na kolację. - odpowiedział Eliot
Rose bez słowa wybiegła z domku. Biegła w stronę z której dochodziły krzyki przerażonej dziewczyny. Wpadła jak wicher nad brzeg jeziora. Gdy zobaczyła leżącego Mike`a zdziwiła się. 
- Co się stało? Kto to jest?
- To przecież twój brat! Nie wiem, co się z nim stało! W...
Nagle urwała. Zmieniony Mike otworzył oczy i rozejrzał sie po polanie.
- Kurde... Przemiana w złym momencie... Czemu akurat teraz?- mruczał pod nosem, ale dziewczyny i tak go słyszały.
- Chyba jestem wam winny wyjaśnienia. No cóż... Nie myślałem, ze nastąpi to tak szybko... Ale jak zacząłem, to skończę. Pochodzę z innego wymiaru.  Dokładniej ze świata Księżycowych Zjaw. Co parę lat muszę przyzwać swoje prawdziwe ciało, by odnowić Energię Zjawy i pozostać w tym wymiarze. No... to tyle...
Popatrzył się po dwóch Strażniczkach. A te... Podeszły do niego i jednocześnie wyszeptały...
- Czemu nam nie powiedziałeś wcześniej? Myślałyśmy, że nam ufasz...
Po czym odbiegły pozostawiając Mike`a samego stojącego na polanie ze smutnym wyrazem twarzy...


Mike jako postać ze świata Księżycowych Zajw